<<Przeważnie>>
Andrzej: Ej Heniu zobacz, R1! Ooo ciekawe czy idzie na koło na każdym biegu. Ja to kiedyś miałem Simsona, co za maszyna. Czego ja nie robiłem na niej.
Heniu: R1? To Honda?
<<Tym razem>>
Andrzej: Ej Heniu, co to za dziwny świst? To tramwaj? Weno spojrzyj.
Heniu: Ło Panie, to motor jakiś. Jakiś nowy chyba. Zobacz jak zapitala, jak dzik!
Bardzo dziękuję obu wyimaginowanym panom za tą krótką prezentację. Oto Energica EVA.
Początki
Jak wszyscy doskonale wiemy, motoryzacja przeżywa bardzo ciekawe czasy. Najciekawsze od wielu lat. Doświadczamy wielu zmian, lepszych lub gorszych, wielu prób, a wszystko po to aby ratować planetę. To sprawiło, że zaczęły powstawać samochody hybrydowe, a nawet całkiem elektryczne. Ale jak często widzi się na ulicy motocykl elektryczny? Ja nie widziałem jeszcze nigdy. A takim motocyklem jest właśnie Energica EVA.
Mogę powiedzieć jakie miałem pierwsze skojarzenie po usłyszeniu propozycji przeprowadzenia testu. Niechęć i strach. Po co mam testować jakiś śmieszny motocykl elektryczny, który nawet nie brzmi. Z drugiej strony, podobno moment obrotowy ma taki, że nic się z nim nie równa. Z takim nastawieniem pojechałem do Suzuki Motors po egzemplarz demo na kilka dni. Pierwsze 30 metrów potwierdziło moje przypuszczenia. Kolejne (kilo)metry już tylko zmieniały.
Jaka ona jest?
Jaka jest EVA? Nie ukrywam, że nasuwa mi się ostatnie zdanie z piosenki Ewy Sonet – I R & B; „Ewa Ewa today was perfect, just perfect”. Eva to bardzo wszechstronna kobieta, jeśli można tak powiedzieć. Ma 4 tryby jazdy i na każdym z nich jest zupełnie inna. Potrafi być wyrozumiała do granic możliwości w trybie Eco czy Rain, ale również dać trochę frajdy w trybie Urban. A kiedy kończymy idealną randkę i chcemy się zabawić, oferuje tryb Sport.
Teraz na poważnie krótkie wyjaśnienie. W przeciwieństwie do silników spalinowych, silniki elektryczne są w stanie dostarczyć nam naprawdę ogromne różnice np. w trybach jazd. Tryb eco rozpędza się do 100km/h jakieś 10 sekund i jest to mniej więcej maksymalna prędkość, rain podobnie. Urban to taki tryb normal więc przyspieszenie mamy ok, chociaż nie porywa. Natomiast Sport to pełnia możliwości i to jest tryb gdzie Energica robi największe wrażenie. Te kilka dni wystarczyło, żebym na swój motocykl (Yamaha FZS600) już nigdy nie spojrzał tak samo. Te nudne silniki rzędowe.. Do tego Eva jeździ do tyłu! W sensie ma bieg wsteczny. Dla sceptycznych dodam, że Eva nie należy do najlżejszych z kobiet. 280kg (dla porównania jeśli nie wiesz ile to jest, Hayabusa jest lżejsza) to waga, która raczej będzie powyżej naszych możliwości, jeśli postanowimy Evę przenieść przez próg na weselu. Dlatego asystent parkowania to geniusz, który znowu, mógł zaistnieć tylko w silniku elektrycznym.
Jazzzzda!
Jak się nią jeździ? Nie będę ukrywał, bo nie ma czego, że pozycja za kierownica nie jest specjalnie wygodna. Nie jest jednak typowo sportowa, co uważam za plus. Kanapa jest względnie wygodna, wyświetlacz bardzo czytelny, łatwo jest zmieniać tryby jazdy czy jeden z 6 stopni ESP. Jedyne co przeszkadza, przynajmniej na początku, to brak klamki sprzęgła. Sprzęgła też brakuje. Ale można się do tego szybko przyzwyczaić. Zawieszenie jest twarde, ale regulowane z przodu i z tyłu, więc można to trochę zneutralizować. Nie można jednak zapomnieć, że motocykl jest bardzo szybki więc zawieszenie nie może być zbyt miękkie- turystyczne. Mi przeszkadzała słaba widoczność w lusterkach.. ale za to świetnie się prezentują, więc mogę na to przymknąć oko. Ogólnie jazda tym motocyklem, to frajda. Szkoda tylko, że przez 80km.
Motocykle elektryczne – motocykle przyszłości ?
Przechodzimy do aspektu myślę najważniejszego przy tego typu motocyklu. Na pewno wielu zadaje sobie pytanie- czy to ma sens? Ile w zasadzie można przejechać tym motocyklem na ładowaniu.. Odpowiadam, że jeżdżąc bardzo dynamicznie, koło 80km, natomiast przy normalnej jeździe około 120km. Mało. Zatem ile kosztuje taka zabawka tylko do pracy? Odpowiadam jeszcze bardziej zażenowany, niecałe 120 tysięcy złotych. To są dwa bardzo ciężkie do argumentowania aspekty. Tak mało użyteczny motocykl za tak wysoką cenę. Na szczęście jedna z tych kwestii rozwiązuje się nieco wersją poliftową. 400km wg. producenta a realne 300km. To już jest akceptowalny zasięg. Ale w tym momencie przychodzi trzecie pytanie, które zabija. Po co mi tak szybki motocykl, którym mogę jeździć ze względu na zasięg tylko po mieście? To przyspieszenie chciałbym poczuć, ale poza miastem, nie bojąc się o to czy przypadkiem nie wejdzie mi pod koło spuszczony ze smyczy pies. Cóż, dla mnie motocykl elektryczny to jest jak ideologia. Jak chęć zostania nauczycielem. Nikt nie idzie uczyć wyłącznie dla pieniędzy, bo nie są to duże pieniądze. Trzeba mieć powołanie, coś więcej. Tak samo jest w przypadku Energicy EVA i każdego innego elektryka. Jeszcze.
Czyli tak czy nie?
Czy wg. mnie warto? Jeśli ma się pieniądze a motocykl ma głównie na dojazdy do pracy, tak. Fotowoltaika sprawi, że będziemy jeździć za darmo. Jednak nie jako jedyny motocykl. Na wypad z kolegami na mazury raczej nam nie wystarczy, a stacji do ładowania nie mamy jeszcze tak dużo, żeby zupełnie nie przejmować się trasą. Bateria jest mała, więc ładuje się szybko (od 20 do 100% 3h ze zwykłego gniazdka) ale trzeba mieć gdzie to zrobić. Ah i trzeba mieć też ze sobą kabel. O dziwo producent nie przewidział nigdzie miejsca na ten niezbędnik, więc jeśli chcemy się czuć bezpiecznie, to zawsze musimy mieć ze sobą kabel do ładowania w plecaku.
Motocykl zwraca na siebie uwagę, nie tylko dźwiękiem. Jego linia boczna jak przystało na motocykla włoskie, jest przepiękna. Tylna lampa i wytłoczenia tuż pod nią, robią wrażenie. Na pewno zwrócono uwagę na detale przy tym motocyklu, prawdopodobnie zapominając o bożym świecie i o zaprojektowaniu przedniej lampy. Ale hej, komu się to nie zdarzyło?
Za użyczenie motocykla dziękujemy Suzuki Motors Warszawa
Test i zdjęcia: Łukasz Bularz